Artykuły

Pandemia zmusiła mnie do ponownego rozważenia decyzji o zostaniu samotną matką

Jej skóra zaczęła się blednąć.

Czerwone plamy wznosiły się w gardle mojego przyjaciela jak podnoszący się termometr.

Byliśmy Facetiming, jestem w Edynburgu w Szkocji, ona jest w Nowym Jorku, z naszych szaf. Zamknęła się z dala od dwójki małych dzieci. Otrzymawszy awans na krótko przed kwarantanną, z trudem nadążała za swoimi nowymi obowiązkami i uwagą, jakiej wymagało nauczanie domowe i inne zajęcia jej dzieci. Była samotną opiekunką, podczas gdy jej mąż pracował w pobliskim biurze. Wyjaśniła, że ​​potrzebuje przerwy od krzyków i ciągłych potrzeb swoich dzieci.

Byłem w zamkniętej kąpieli z bąbelkami.

Nie mogła ukryć irytacji, że znalazła mnie podczas mojej codziennej samoopieki podczas kwarantanny.

„To trudne” – ostrzegła, że ​​jest matką. „Myślisz, że wiesz, ale nie zdajesz sobie sprawy, jakie to trudne, dopóki się w to nie zagłębisz”.

– Mam wskazówkę – przypomniałem jej.

Kiedy dorastałam, regularnie słyszałam, jak tata mówił, że chciałby na mnie zaczekać i od najmłodszych lat wiedziałam, że nie popełnię tego samego błędu. „Gotowość” przyszła do mnie później niż większość, ale nie dlatego, że nie chciałam mieć dzieci. I choć zgadzam się z przysłowiem „ty nigdynie gotowe” były rzeczami, których chciałem, zanim przeniosłem się z siebie na rodzinę. Im byłam starsza, tym mniej potrzebowałam partnera - w życiu i po to, żeby mieć dzieci. Jestem naprawdę wdzięczna, że ​​nie poślubiłam mężczyzn, których chciałam poślubić w wieku 20 lat, zwłaszcza, że ​​ich dzieci nie były na zawsze kojarzone ze złymi wyborami.

Z różnych powodów nie miałam okazji mieć dzieci poniżej 30 roku życia. Zamiast tego bez skrupułów wykorzystałem ten czas, aby stać się osobą, którą sobie wyobrażałem.zanim narodziny dziecka stały się zbliżającym się terminem. Pomimo pasywno-agresywnych ostrzeżeń ze strony debiutującej sekty, nie wzdrygnęłam się ani nie umarłam, ponieważ byłam singlem i bezdzietna, kiedy skończyłam 35 lat. Zamiast tego wzięłam urlop naukowy od „dorastania”, przeprowadziłam się do innych krajów i spędziłam terkot śmierci w młodości. wykorzystaj samotność i brak dzieci z minimalnymi obowiązkami. Spędzałem czas - razem z czerwonymi Solo Cups - nie dbałem o finanse, nawet dołączyłem do Tindera. Pomyślałem oczywiście, że w tym czasie spotkam kogoś obiecującego. Jednak żaden z mężczyzn, których spotkałem, nie należał do kategorii „uciekinierzy”.

Tak więc, gdy byłam po czterdziestce, zaczęłam myśleć o zamiarze zostania samotną matką, a wkrótce potem spotkałam wspaniałego mężczyznę, który nie chciał mieć dzieci. W tym czasie pisałam kategorycznie o tym, jak zmagałam się z tą relacją i pewnością mojego pragnienia posiadania dzieckaoświadczając, że wychowałbym je sam, gdybym musiał . Bez wątpienia zwiedziona miłością miałam nadzieję, że rozważy umawianie się ze mną jako samotną matką (przez adopcję), zwłaszcza że łączyła nas silna przyjaźń. Ale kiedy Szkocja była zamknięta, sensowne było, abyśmy „oddzielili się”, powiedział.

„Nie mogę tego zrobić sam” – kontynuował mój przyjaciel podczas naszej rozmowy. „Myślę, że gdybyś naprawdę wiedział, nie przeszedłbyś przez to sam”.

Teraz byłem pierwszy.

Jak mogłem stwierdzić, że się myliła? Dla człowieka, który przez dziesięciolecia znosił nieustanne sardoniczne komentarze o byciu singlem i bezdzietnością, martwienie się tylko o siebie podczas globalnej pandemii stało się wygraną. Po tym, jak radość z oglądania spanikowanych rodziców, którzy w rzeczywistości są rodzicami 24 godziny na dobę, ustała, byłam świadkiem, jak zmagają się z niemożliwymi do spełnienia oczekiwaniami w czasie rzeczywistym. Ludzie, którzy byli zadowoleni z dzieci przed pandemią, rozmawiali ze mną bardzo głośno, borykając się – niektórzy po raz pierwszy – z koniecznością zrównoważenia pracy zdalnej i codziennych zajęć swoich dzieci bez zwrotów społecznych.

Wydawało mi się, że muszę się martwić tylko o siebie podczas globalnej pandemii, jako o zwycięskie rozdanie.

To zdecydowanie sprawiło, że jeszcze bardziej doceniłem moją samotność podczas tej blokady. Myślę, że czasami lepiej być samotnym, niż być cały czas w pułapce.

Nawet bez dzieci kwarantanna zaczęła podkopywać moje zdrowie psychiczne. Rozważałem adopcję częściowo dlatego, że boję się, że emocjonalnie wykończą mnie zmiany hormonalne, które może wywołać ciąża, zwłaszcza bez systemu wsparcia partnera. A po części dlatego, że sama nie chcę urodzić. Oczywiście nikt nie spodziewał się, że tego właśnie wymaga się od tak wielu kobiet, które urodziły podczas kryzysu COVID-19. Czytanie ich historii dało mi wyobrażenie o tym, jak trudne będzie to dla mnie i mojego dziecka; szczególnie samotna opcja, biorąc pod uwagę brak rodziny.

Nie wspominając o rzeczach oczywistych: co bym zrobiła, gdybym zachorowała jako samotna matka? Lub ranny? Na krótko wyzdrowiałem po ciężkim zwichnięciu kolana, które uniemożliwiło mi chodzenie przez kilka tygodni. Nawet wtedy byłam wdzięczna, że ​​nie byłam mamą, kiedy to się stało, choć byłoby to zapomniane, gdyby nie koronawirus.

Do tego dochodzi stres związany z byciem rodzicem w nieoczekiwanych sytuacjach, podkreślany przez dzisiejsze szalenie niestabilne czasy.

Osiem tygodni po moim uwięzieniu odkryłem, że mój kot rzuca sznurek. Byłem poza paniką i zadzwoniłem do mojego byłego, szlochając. Mimo milczenia tygodniami rzucił wszystko, żeby towarzyszyć mi do weterynarza.

Gdy siedzieliśmy na zewnątrz, sześć stóp szerokości, w niezwykle gorącym szkockim słońcu, obserwowałam, jak cienka, ale nieustająca strużka potu spływa po jego twarzy. Zastanawiałam się, czy rzuciłby się do mojego pomocnika, gdyby to było moje dziecko, a nie kot.

„Wyobrażasz sobie, gdyby to było dziecko?” Zapytałem.

„O tak”, powiedział, „dlatego go nie chcę”.

Teraz poważnie zastanawiam się nad pytaniem, które skłoniło mnie do myślenia o kwarantannie: Czy naprawdę chcę to zrobić sam?

Zanurzam się głębiej w wannę.

Bąbelki unoszą się wraz z parą, a moja skóra zaczyna blednąć.